Średniowieczne zakony dysponowały środkami materialnymi, potęgą technologiczną i lobby politycznym analogicznymi do tych, którymi dysponują współczesne hiperkoncerny. Podobnie jak dzisiejsze, średniowieczne korporacje używały wszelkich instrumentów by poszerzyć swój wpływ, zmaksymalizować zysk i pognębić konkurencję. Obecną walkę o źródła energii można bez przesady porównać z ówczesnymi staraniami o dostęp do potoków, mogących napędzać koła wodne: do mielenia ziarna, kucia żelaza czy spilśniania sukna. Przykładem może być zatarg pomiędzy Cystersami Oliwskimi a Zakonem Krzyżackim, dotyczący prawa do budowy młyna wodnego na Raduni w XIII wieku: Cystersi otrzymali od księcia pomorskiego Sambora już w 1188 roku cenne przywileje – oczywiście słono opodatkowane – czerpania dochodów z rybołówstwa i z młynów wodnych. Krzyżacy, mimo opanowania Pomorza po rzezi gdańskiej, musieli w 1342 roku uznać nienaruszalność praw cystersów. Prawa te nie obejmowały oczywiście nieistniejących rzek ani też nieuchwytnego powietrza. Czy wytyczenie Kanału Raduni przez Krzyżaków cztery lata wcześniej było tylko przypadkiem? Chyba nie, jeśli już w 1356 roku woda płynąca tym kanałem napędzała osiemnaście kół w Wielkim Młynie w Gdańsku – w majestacie prawa, bez książęcych nadań! „Gwoździem do trumny”, ostatecznie decydującym o zwycięstwie gospodarczym Krzyżaków nad oliwskimi Cystersami okazały się jednak wiatraki – opodatkowanie wiatru przez wiele lat nie mogło włodarzom wpaść do głowy! W roku 1377 Wielki Mistrz Winrich von Kniprode nakazuje budowę dwóch wiatraków w Chojnicach. Wystawienie tego dokumentu przez samego Wielkiego Mistrza, a nie przez komtura człuchowskiego, wskazuje na ważność i nowość wydarzenia. Historycy są zdania, że za panowania Winricha von Kniprode na Pomorzu Gdańskim powstało co najmniej siedem wiatraków-koźlaków: dwa w Chojnicach, dwa w Żelichowie, jeden w Mikoszewie, jeden w Drewnicy i jeden w Gołaszynie. Nie trzeba się dziwić, że wiatraki szybko się rozpowszechniły: tylko w pobliżu Chojnic w XVIII wieku naliczono ich ponad sześćdziesiąt! Jeden z nich spłonął dopiero 1 września 1939 roku. Drakońskie przepisy okupanta zmusiły Kaszubów do mielenia mąki w ukryciu: na żarnach lub w wiatrakach. Te ostatnie były niszczone lub unieruchomione przez hitlerowców, w pełni kontrolujących wszystkie młyny wodne. Po wojnie pozostały na Kaszubach już tylko ruiny wiatraków, jedne po drugich rozbierane lub adaptowane jako budynki gospodarcze, a w najlepszym przypadku przenoszone do skansenów.

     

Bądźmy dumni z tego, że wiatraki wracają na Kaszuby! Już średniowieczu powstał tu pierwszy wiatrak na terenie Polski, niespełna dwieście lat po pierwszym pojawieniu się tego wynalazku w Europie! Niezależne od książęcych praw korzystania z rzek i strumieni, opieczętowywane i niszczone przez okupanta, wiatraki zawsze były symbolem niezależności materialnej i swobody ducha.

Cieszymy się, że w Ręboszewie możemy kontynuować tą piękną tradycję

projekt i wykonanie: prolinkstudio.pl